Pierwsza piosenka.

Dzisiaj na próbie po raz pierwszy grałam na gitarze przed ludźmi.
I to było ważne, że grałam.
I jak dla mnie grałam dobrze.
Jak na osobę, która uczy się 2 tydzień to było dobrze.

I mam piosenkę.
Pierwsza piosenka.
Jak się jej nauczę, to zagram.

Pieśń na wyjście.
Z palcowaniem.
Z chwytem F, którego tak nie lubię.
;-;

Ale kurwełe, w sobotę po dentyście biorę się za tą piosenkę.
Nauczę się jej, choćby nie wiem co.
Choćby mi palce krwawiły i struny pękały to nauczę się tej piosenki.

Pierwszy dzień w szkole po takiej przerwie był spoko.
Ale jutro zacznie się męczarnia.
Fizyka, matma, polski.

Co będę miała po mat-fizie?
Chcę do Liceum Plastycznego.
Ale po tym też będę gunwo miała.
Lubię matme, lubię fize.
Rysuje, gram, aktorze, NIE śpiewam (bo nie umiem, jakbym umiała to bym też śpiewała).
Robię to co kocham, ale w przyszłości nic z tego nie będę miała.
Poza tym, że sama idea robienia tego, co się kocha jest spoko.
Ale gdybym robiła to co kocham za kasę, to by było BARDZO spoko. ;-;

SOBOTA DO DENTYSTY.

Jutro próba, dostałam SMS od Pszemka, żebym przekonała Konrada, żeby przyszedł jutro na próbę zamiast iść na kosza.
Dam radę. Zaciągnę go tam siłą.

Chciałabym żeby było dobrze, Kajak, uwierz..
Ale co ja za to mogę, jak nie jest...






Przepraszam...

Brak komentarzy: